niedziela, 23 października 2016

rigoletto na całego czyli zmieleni przez rotawirusy haftujemy w co się da !

Do tej pory los mnie oszczędzał. W mojej przeszło 6 letnim macierzyństwie nigdy nie byłam
z dziećmi w szpitalu. Aż do poprzedniej niedzieli. Zaczęło się typowo - czyli  w weekend.
Skończyło się biegiem z dzieckiem na rękach na SOR a następnie na oddział.
Po dwóch dniach pobytu w szpitalu, rigoletto przeszło również na mnie. Bieg przez korytarz szpitalny do kibelka nie należy do najprzyjemniejszych. W związku z przygodami żołądkowymi moje "hend dżoby" leżą odłogiem. Dzieci są trochę "zepsute" przez szpital. Na jakąkolwiek odmowę reagują płaczem. Biegam koło nich niczym lokaj, na każde zawołanie. Mendziochy wykorzystują mnie jak się tylko da! Jestem bliska tego, żeby mnie szlag trafił !:) (albo chociaż chuj strzelił)
Żeby było jeszcze dramatyczniej dodam, że najmłodsza pociecha dziś na spacerku stłukła sobie nosek. Wygląda teraz tak, jakbyśmy jej kartofla doczepili. Mała pieczarka;/
Znowu powie w przedszkolu że ją "dręcymy". Jak mi panie przedszkolanki opowiadają co im czasem naopowiada mendziocha to dziwię, się że nas jeszcze nie zamknęli. Mam nadzieję, że dobry psycholog jest w stanie wyłapać prawdę od wytworu bujnej wyobraźni...:)

Zmiana tematu!
Na zdjęciach komplecik ślubny w szarościach. Zrobiłam go na początku października.








Do szkatułki i serwetnika dorobiłam po paru dniach jeszcze miseczkę (np na cukierasy).
"Miseczka" to stara drewniana dekoracja ścienna. Mieściła jeszcze gipsową głowę - coś okropnego!




Mam nadzieję, że komplet się spodobał i obdarowani nie schowali go głęboko w czeluście szafy...:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Elegancja w salonie

 Stało się. Nasz salon już nie wygląda jak graciarnia.  czarne paski pod łączenie tapety Nowe meble zmotywowały mnie do zmiany koloru na ści...