Jeszcze 15 lat temu pierdolca dostawałam jak mama kazała mi podlewać kwiaty. Było ich w moim mniemaniu zbyt wiele. Odgrażałam się, że we własnym mieszkaniu nie będę hodować roślin. Ona mówiła: zobaczysz, że będziesz miała! Jak zwykle miała rację. Kwiatki mam wszędzie! Już mi się nie mieszczą, czasem spadają jak firaną ruszę ;/ Surowe spojrzenie też mam po mamie. Z paroma cechami walczę :)
Moje córki też są podobne do mnie. Starsza - namiętnie aranżuje sobie kącik z przyborami plastycznymi. Niemal co dzień jest zmiana! Wczoraj ubrała pluszakom wianki na łby- bo wiosna!
i jak tak patrzę na nią ...to duma mnie rozpiera. Cała mama - myślę sobie. Z zadumy i refleksji wybiła mnie młodsza - prawie 4 letnia, która wpadła do pokoju słodko ziewając i rzecze: Mamo, jestem śpiąca jak chuj! Ech, co za temperament - godny narowistej klaczy. Pękam z dumy! :) Wie jak mnie rozmiękczyć :)
Hiacynty rozkwitły. Zapach roznosi się po całym pokoju, lekko zabija smród poziomkowych bąków.
Wieczorem wyciągnęłam swoje skrzynki i kartony z farbami i zabrałam się za robienie jajek. Dawno nie malowałam. Lakiery wyschły, kleje i niektóre farby również. Szlag!
Pierwsze - najbardziej wymagające jajca już gotowe ;)
| drewniane jajka z kokardą |
Ponieważ święta tradycyjnie spędzimy u teściów udekoruję mieszkanie wcześniej - dużo wcześniej :)
Jeno zasoby farbowo-lakierowe muszę uzupełnić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz