Po ostatnim wpisie sporo się u nas nowego podziało..
W lipcu (po wielu nieudanych próbach kontaktu z pizdą od studni) udało mi się załatwić firmę, która wyczyściła studnię i przywróciła nadzieję, że zdążymy przed jesienią zamieszkać.
:)
Nasz 3 tygodniowy urlop spędziliśmy pracując nad wykończeniem pokojów, łazienki oraz holu. Pracowaliśmy od 8.30 do 22 - 23 w nocy. To był bardzo ciężki urlop. Sporo udało nam się zrobić. Parę rzeczy sknociliśmy (bez fuszery ani rusz)
Ale nie jest źle. I tak prym w fuszerce nadal wiodą fachowcy :)
Najbardziej podoba mi się nasz deskowany sufit w przedpokoju na poddaszu. Opalałam deski i bejcowałam a stary z moim tatą montowali z wielkim pietyzmem. Na bank nikt by tego nie zrobił ładniej!
Z tym sufitem miały kontrastować schody - eleganckie i dostojne. Jak to zwykle u nas bywa- Jest fakap.
Stolarz zrobił nie wg mojego widzimisię tylko wg swojego ;/
W ten weekend przemalowywałam cokoły przy schodach na biały kolor. To miał zrobić stolarz. Ale postanowił mi dogodzić- więc wybejcował te cokoły na brąz bo:
"na brązowym brudu nie widać, a biały szybko się brudzi"
Ja pierdole! Stwierdziłam ,że lepiej jak je sama przemaluję, bo on na odpierdol zrobi to niechlujnie.
Tu już cokoły w bieli- po mojej weekendowej pracy okraszonej setką (przynajmniej) bluzg. Niestety cokoły to nie wszystko. Widziałam słupy i też nie są takie jak chciałam. Tym razem argument był następujący
"Teraz wszyscy chcą proste, minimalistyczne a ja nie mam takich maszyn, żeby zrobić taki frez"
Nie ma potrzeby tego komentować :(
Pokoje dzieci są częściowo umeblowane. Wszystko co najważniejsze już jest - łóżka, komody oraz biurka.
Z łazienki też już można korzystać - mamy nawet prowizoryczne drzwi :) Docelowe będą dopiero w listopadzie.
Powoli budowa wygląda jak dom co mnie niezmiernie cieszy. Musze tylko przetrawić w głowie temat schodów i będzie dobrze.
Ave Ja!


