Dawno nie pisałam...ale straciłam serce do budowy i wszystkiego.
Jesteśmy przeklęci.
Jeden krok do przodu, dwa do tyłu.
Ale po kolei. Stary zadaszył taras (ja skończyłam komin). Praca wykonywania wyłącznie przez nas to gwarancja jakości :)
Wszystko jest zrobione równo, nic nie przecieka. W przyszłości czeka nas jeszcze zrobienie całego przodu- poręczy itp. Ale najpierw wykończenie posadzki, orynnowanie itp.
A potem przyszedł grudzień a wraz z nią mega- pizda!
Zadaniem przemiłego pana, którego roboczo ( dla higieny mej psychiki ) nazwę pizdą, było zrobienie przyłącza gazowego, kanalizacyjnego oraz połączenie studni.
Pizda w asyście mini koparki rozpoczęła prace.
Efektem ich prac jest to, że mamy gazociąg ale też dziurę w rurze kanalizacyjnej - to nitka biegnąca przez wieś - więc poważna sprawa. Do tej pory zastanawiam się ile nieczystości wylało się na naszą ziemię.
Kolega pizdy - ten z koparki przy okazji uszkodził elewację.
to się chyba nazywa EKSTRA KUMULACJA
Ale wybaczyliśmy - pizda obiecała, że następnego dnia zjawi się, naprawi kanalizację i pociągnie rury do studni.
Niestety następnego dnia pizda się nie zjawiła, generalnie zwodziła nas wiele tygodni.
W marcu nasza kotłownia zyskała osprzęt
Zaszantażowaliśmy pizdę, że jeśli nie zjawi się w ciągu 2 tygodni, to zgłaszamy to do gminy. Blady strach padł na fuszermena i 30 marca zjawił się zwarty i gotowy z kolegą koparkowym.
Tłumaczył, że ta kanalizacja to był wypadek...bo wg planu tam jej nie powinno być. Wybaczyliśmy!
A potem ta pizdeczka stanęła sobie na rurze gazowej - takiej odkopanej i ją ugięła;/
Przypadek? Nie sądzę!
W końcu udało im się naprawić uszkodzony rurociąg kanalizacyjny i spiąć dom ze studzienką. Przewiercili się też do studni i wrzucili tam rury.
Stary zapłacił i wszystko cacy...
Kolejnym etapem było napełnienie instalacji c.o - ale jak poradził nam pan od kotłowni - zdezynfekujcie sobie najpierw studnię.
Kupiłam chemię, stary pojechał na wiochę ,odkrył pokrywę studni...a tam kurwa wody po brzegi - wody i błota.
Dlaczego? Dopiero po odpompowaniu części wody prawda wyszła na jaw. A jajca starego wstąpiły z powrotem do moszny.
Pizda, pomijając fakt, iż do wywiercenia otworu nie użyła otwornicy/koronki czy jak się to nazywa...tylko młotem udarowym naparzała w krąg betonowy. To jeszcze nie przyznała się, że nie zabezpieczyła dziury, tylko po robocie zasypała ją ziemią! TAK!
Można? można!
moszna!
Odkryliśmy to w kwietniu. A kwiecień był bardzo deszczowy. Cała woda gruntowa z błotem zjeżdżała
do studni.
Mamy koniec kwietnia i dopiero teraz - od 3 dni nie pada i można odkopać to miejsce i zaklejać dziurę.
Potem trzeba będzie przepłukać (kilka razy) studnie i wyszorować wszystkie kręgi! Czas ucieka... mieliśmy odpalać kotłownię na początku kwietnia...a nawet w maju nie wystartujemy ;/
Pizda nie odbiera telefonów. I co ja mam zrobić?
Umowy oczywiście nie było...a ja muszę mu jakoś uprzykrzyć żywot. Takie coś nie miało prawa się zdarzyć.
Co za gówno :(